Można przez 10 lat jeździć na kwadratowo? Można. Jak? Tego dowiecie się z kolejnej części bogatej w rozmaite smaczki biografii Mariusza – Yuby Cz. 2.
Lekcje pokory
Towarzysze eskapad zaczęli się wykruszać. Jednym się znudziło i wymienili motocykl na zbieranie wafli pod kufle, innym wystarczyło picie piwa. Mariusz Yuby nadal wolał motocykle i zakręty. Zaczął jeździć sam i spodobało mu się to. Starą Hondę VTR Firestorm wymienił na nową, a ponieważ mu się ten model spodobał, kupił kolejną do kolekcji.
Zanim wyruszył na tor kartingowy jeździł nocą po warszawskich zakrętach, a gdy mu spowszedniały, spakował się i pojechał na tor do Lublina.
– Podczas swojej pierwszej jazdy po torze byłem nieźle wystraszony. Wszyscy wokół śmigali i gładko pokonywali zakręty. Wyprzedzający mnie skuter przelał czarę goryczy.
Yuby zaczął rozmyślać o maszynie z większym zacięciem sportowym.
Powrót do podstaw
Żeby oswoić się z prędkościami potrzebował paru sezonów. Na początku wystarczała mu jazda turystyczna i nie przypuszczał, że to się kiedyś zmieni. Z czasem zaczął jeździć szybciej.
W końcu w 2007 roku przyszło mu do głowy, by wybrać się na pierwsze doszkalanie. Trafił do Tomka Kulika i pracujących z nim instruktorów.
Po piętnastu minutach zajęć okazało się, że nie umie jeździć na motocyklu. Choć miał za sobą jedenście lat w siodle, zaczął od kompletnych podstaw. Nie przeszkadzało mu to, bo w końcu przestawał być samoukiem. Przyszła pora na wiedzę dla zaawansowanych. Wytłumaczono mu, o co chodzi z tajnym przeciwskrętem, gdzie patrzeć w trakcie jazdy i jak trzymać nogi, żeby sobie nie zrobić krzywdy. Kiedy oswoił się z prędkościami i nabrał dobrych nawyków, spodobały mu się pokonywane szybciej zakręty, przestał jeździć na kwadratowo, oswoił się z maszyną i zrozumiał zachowanie motocykla. Po jednym z treningów pojechał na Most Poniatowskiego i całą noc kręcił się po wiaduktach – wjeżdżał, zjeżdżał na okrągło.
– Czułem się tak, jakbym złapał Pana Boga za nogi. Nauczyłem się skręcać motocyklem! Wiedziałem, jak jechać i co się dzieje. Patrzenie w zakręt to było prawdziwe odkrycie.
Na doszkalania poświęcał godzinę lub dwie, dwa lub trzy dni w tygodniu. Po dwóch godzinach był już tak zmęczony, że marzył tylko o powrocie do domu. Czuł mięśnie, o których istnieniu nie miał wcześniej pojęcia.
Rewolucja nadeszła szybko. Patrzenie i jazda w zakręcie. Co powinna robić głowa, jaka powinna być pozycja na motocyklu.
– Wcześniej wydawało mi się, że więcej frajdy z jazdy motocyklem odczuwać nie mogę. A tu takie zaskoczenie – mówi Yuby. – Przez te 10 lat miałem czasem farta, że nic sobie i nikomu innemu nie zrobiłem. Tomek Kulik i jego instruktorzy ustawili mnie główką na świat.
Turysta na sporcie
To wszystko podsyciło apetyt na spotra. Miejsce trzeciego Firestorma szybko zajęła Honda VTR SP2.
– Na początku bałem się sportowych motocykli. Przerażała mnie prędkość. Doznałem prawdziwego szoku, kiedy rozpędziłem się do 160 km/h. To było tak, jakbym jechał gs 500 100 km/h – abrtrakcja, zawrotna prędkość i lęk.
Wygięcie w scyzoryk na wymarzonym sporcie nie przeszkadzało mu jeździć ze znajomymi po Polsce.
– Fakt, jak wracałem, to w kolanach strzykało, w krzyżu łupało. Takie przejażdzki sprawiały mi jednak tyle frajdy, że nie mogłem sobie odmówić.
Tester torów
Cały czas jeździł na tor by szlifować umiejętności. Sam pobyt w Lublinie to była frajda – mógł pojeździć, spocić się, podpatrywać innych. Robił dużo zdjęć i obserwował. Koniec sezonu 2008 stał się dla niego początkiem nowego etapu.
Tory kartingowe odwiedzał co tydzień. Wybrał się też kilka razy do Poznania. Pora na tory zagraniczne przyszła rok później. Najpierw pojechał na Słowację, bo tam było najbliżej. Potem do Niemiec. Było widać różnicę jeśli chodzi o zaplecze – miejsca do spania, miejsca na motocykle, ciepła woda, ręczniki, zaplecze sanitarne. Dla niektórych to nie miało znaczenia, ale dla Yubego tak. Odkrywając zagraniczne tory doszedł do wniosku, że im bardziej na zachód tym lepiej.
– Najmilej wspominam atmosferę i jazdę na Słowacji. To tor, na który chętnie wracam, bo dużo się tam uczę od innych, poznaję ciekawych ludzi.
Instruktor
Po szkoleniach u Tomka Kulika doszedł do wniosku, że podoba mu się praca instruktora, zarażanie innych pasją. Wpadł na pomysł, że wybierze się na kurs instruktora nauki jazdy kategorii A i kategorii B. Kurs zrobił. Na pierwszym egzaminie nie dał sobie rady z zawiłościami przepisów ruchu drogowego i oblał. Przy drugim podejściu poszło już gładko.
Praktyka instruktorska musiała jednak pójść w odstawkę, powiększyła mu się rodzina. Po narodzinach i odchowaniu syna uznał, że skoro jest już instruktorem nauki jazdy, to może też zostać instruktorem doskonalenia techniki jazdy. Kurs zrobił, egzamin zdał i do dziś wykorzystuje swoje uprawnienia. Pomaga Tomkowi Kulikowi w doszkalaniu motocyklistów.
– Wcześniej zdarzało się, że ktoś podpytywał mnie, jak zrobić dany manewr – mówi Yuby. – Po rozpoczęciu współpracy z Tomkiem, zacząłem dostawać oferty prywatnych treningów.
Był też zaproszony na jazdy testowe motocykli i prowadził z Kulikiem szkolenia Fun & Safety. Szkolił na torze kartingowym w Radomiu, na torze w Lublinie, na lotnisku w Ułężu.
____________
Powyższy tekst to druga część podzielonej na cztery odcinki całości.
Mariusz “Yuby” Palichleb w 2014 roku wystartuje w Motoyoungtimer Cup w barwach Pin-Up Racing Team. Wydawnictwo Buk Rower jest patronem medialnym zawodnika. Inni patroni medialni to: Motoyoungtimer.pl, Forum Motocyklistów, Autokult.pl oraz Kulikowsko – Motocyklowa Szkoła Tomasza Kulika.
Powiązane teksty: