Relacja z Otwartych Integracyjnych Mistrzostw Wielkopolski w Pływaniu Masters w Poznaniu.
Koniec lutego. Wstałyśmy jakoś między 4 a 5 rano. Zaskoczył nas ogromny śnieg – fajne warunki do jazdy pod warunkiem, że masz czas na zabawę. Graża nawet przez przypadek zadriftowała na drodze dojazdowej pod moje lokum.
Pod basen w Poznaniu dojechałyśmy bez przygód i szybko. Dosyć niepewnie rozłożyłyśmy nasze stanowisko z książkami. No bo co to będzie? Pewnie będziemy przeszkadzać tak na środku?
Okazało się, że towarzystwo polskich Mastersów to niegroźna, sympatyczna i skora do rozmów gromada ciepłych ludzi, potrafiąca zarazić pasją. Po raz pierwszy uczestniczyłam w takim wydarzeniu i przyznam, że jestem pod wielkim wrażeniem. Młodzi ścigali się ze starszymi, osoby w pełni sprawne z niepełnosprawnymi, zawodowcy z amatorami. Rywalizacja była, ale tylko ta zdrowa, sportowa, nie wynoszona poza wodę. Po wyjściu z basenu tylko głośne śmiechy i gwar rozmów.
Najbardziej stresującym dla nas momentem było rozdanie nagród, na które nas zaproszono. Najpierw stres, bo przecież nie mamy klapek… na basen bez klapek? No kto to widział. A tam będzie patrzeć kilkadziesiąt osób. Chciałyśmy wypożyczyć, ale były tylko takie dla dziewczynek w wieku około 4 lat… na duży palec u nogi. Więc w tych naszych obcasach, na palcach, stąpając najdelikatniej jak się da, byle nie zrzucić żadnej bakterii, obeszłyśmy nieckę dookoła aż pod podium czując na sobie wzrok kilkdziesięciu par oczu. A potem wręczałyśmy – pięknym pływaczkom i tym wszystkim przystojnym pływakom:).
Dostałyśmy od organizatorów fajoskie buraczkowo-różowe koszulki. Paraduję w swojej dumnie na basen, udając Mastersa. I choć zapalona po zawodach zarzekałam się, że będę odważna i pójdę na trening zobaczyć jak to jest, to niestety do tej pory zabrakło śmiałości.
PS W trakcie zawodów sprawdzałyśmy możliwości fotograficzne nasze i nowego ajfona Grażyny. Niby fajny, ale jak widać, sam dobrych jakościowo zdjęć nie robi;).