Motocykliści prowadzący motocykl po spożyciu alkoholu są nieobliczalni. Nie trzymają się swojego pasa, gwałtownie skręcają, hamują lub przyspieszają bez żadnego konkretnego powodu. Połowa śmiertelnych wypadków motocyklowych powodowana jest przez motocyklistów jadących po alkoholu, którzy niestety nie zadali sobie kluczowego pytania, czy jazda po alkoholu ma sens. Dowiedz się, jaki wpływ na jazdę motocyklem ma alkohol i dlaczego nie milkną głosy za obniżeniem jego dopuszczalnego stężenia we krwi kierowcy.
Nie lubimy o tym rozmawiać, ale wielu z nas, motocyklistów, ma poważne problemy z powodu alkoholu. Mowa o motocyklistach jeżdżących na podwójnym gazie. Któż z nas bowiem nie był świadkiem lub uczestnikiem którejś z poniższych sytuacji?
- Bar motocyklowy – siedzimy i sączymy zimne piwko, by po chwili odpalić motocykl i ruszyć w dalszą drogę.
- Powrót z imprezy – pół nocy regularnego picia zakończone dwoma redbullami dla orzeźwienia umysłu i jazda opłotkami do domu.
- Dwudniowe chlanie na zlocie, setki butelek piwa, wina, wódki – o 9 rano w niedzielę wszyscy ruszają do domu, czasem w daleką podróż.
Znacie to? Na pewno.
Nad tym wszystkim górują motocyklowe zwyczaje, zmowa milczenia i cicha akceptacja. Często opowiadamy sobie mniej lub bardziej śmieszne historyjki związane z jazdą kumpla po pijanemu. Rzadziej wspominamy kolegów, którzy spowodowali wypadek pod wpływem.
Badania, teorie, argumenty
Główny argument przeciwko jeździe po alkoholu to obniżony czas reakcji. Jako kierowca musisz być niezwykle skupiony na drodze, kierowaniu oraz otoczeniu, z robotyczną wręcz precyzją analizować sytuację, aby uniknąć kolizji. Czas reakcji to czas (mierzony w milisekundach!), jaki mija od momentu, kiedy twój mózg zauważy potrzebę wykonania manewru (dotrze do niego sygnał), do momentu, kiedy twoje ciało skutecznie wykona manewr (zareaguje). Proste, ale zobacz jak wygląda to w praktyce:
Oto mały quiz dla tych, którzy lubią prędkość
Jadąc 80 km/godz. w określonych warunkach, jesteś w stanie zatrzymać się na odcinku 27 metrów. Na jakim odcinku udałoby ci się zahamować, gdybyś w takich samych warunkach jechał z prędkością dwukrotnie większą?
a. 55 metrów
b. 82 metry
c. 110 metrów
Mam nadzieję, iż nie jest dla ciebie zaskoczeniem, że prawidłowa odpowiedź to ani „a”, ani „b”. Zwiększając prędkość dwukrotnie, zwiększasz siłę rozpędu czterokrotnie. Nawet jeśli twój motocykl jest wyposażony we wspomaganie lub ABS, nie zwiększą one przyczepności ani nie zmienią praw fizyki. Już samo zwolnienie ze 160 do 80 km/godz. zajmie około 82 metrów.
Możesz poczuć się jeszcze bardziej niepewnie, kiedy zrozumiesz, że podawana tu droga hamowania liczona jest od momentu naciśnięcia hamulców. W czasie ułamka sekundy, w którym podejmujesz decyzję o hamowaniu i sięgasz do dźwigni hamulca, motocykl nadal pędzi z tą samą prędkością. Jeśli nie jesteś przygotowany na naciśnięcie hamulca, odcinek potrzebny do zatrzymania się jest znacznie dłuższy. Czas reakcji dłuższy o zaledwie pół sekundy wydłuża drogę hamowania przy prędkości 80 km/godz. z 27 do 38 metrów, a przy 160 km/godz. ze 110 do 124 metrów. Droga hamowania może być krótsza na czystej, suchej nawierzchni i przy dobrej jakości, rozgrzanych oponach. Pamiętaj jednak, że droga hamowania podawana w testach magazynów motocyklowych to wynik osiągnięty w idealnych warunkach przez profesjonalistów, którzy dokładnie wiedzą, w którym momencie rozpoczną hamowanie.
Fragment pochodzi z książki Davida Hough Motocyklista doskonały. Droga do mistrzostwa
Zwolennicy dopuszczenia jazdy po alkoholu przekonują, nie bez racji, że alkohol nie jest jedynym czynnikiem wpływającym na nasze zdolności motoryczne. Na co dzień na nasza jazdę ma wpływ o wiele więcej czynników.
Pierwszy i najważniejszy to różnica we wrodzonych predyspozycjach. Każdy kierowca reprezentuje inny poziom umiejętności. A jazda, czy to motocyklem czy samochodem, wymaga wielu różnych kompetencji: skupienia uwagi, wyczucia czasu, dobrego wzroku. Każdy z nas jest inny i ma inne predyspozycje. Dlatego też trudno mówić o równym starcie.
Inne, aspekty które wpływają na poziom naszej jazdy to: wiek, płeć, wiedza, a nawet ogólne nastawienie do jazdy (Możemy być entuzjastami, pasjonatami, możemy jeździć, bo wymaga od nas tego praca czy okoliczności. Możemy też nie być pewni, bać się, a nawet nie lubić tej formy poruszania się).
Ponadto, na nasz aktualny stan mają wpływ codzienne zdarzenia takie jak emocje, choroby, dieta, przyjmowane leki lub używki, poziom wypoczęcia.
Zatem czas reakcji zależy od bardzo wielu czynników, na które nie zawsze mamy wpływ. Dla przykładu osoba o dużych umiejętnościach, zmuszona jeździć w stanie choroby lub przemęczenia, może mieć czas reakcji zbliżony do osoby o niskich umiejętnościach, ale zmotywowanej i wypoczętej. Ponadto czas reakcji niewiele mówi o tym, jak te dwie osoby zachowają się na drodze w kryzysowej sytuacji, np. czy widząc przed sobą przeszkodę skutecznie ją ominą, czy też zafiksują na niej wzrok i wjadą w nią z impetem.
Jakkolwiek powyższe argumenty są jak najbardziej zasadne, to najważniejszymi czynnikami determinującymi nasze wybory i zachowanie za kierownicą powinny być odpowiedzialność i świadomość stanu, w jakim się znajdujemy, niezależnie od tego, czy będzie to choroba, zmęczenie, alkohol czy stres. Poniżej pokazujemy, jak wygląda rzeczywistość motocyklisty po alkoholu. Mamy nadzieję że skłoni cię to do ponownego przemyślenia przyszłych wyborów w kwestii jazdy na podwójnym gazie.
Doświadczenie i złudzenia
Jazda motocyklem jest zupełnie innym rodzajem doświadczenia niż jazda samochodem. Nawet nieznaczna utrata równowagi ma istotny wpływ na bezpieczeństwo jazdy. Dlatego alkohol, który wpływa nie tylko na percepcję, ale też na motorykę, może być dla motocyklisty znacznie groźniejszy niż dla kierowcy samochodu.
Motocyklista musi bezustannie analizować dane peryferyczne, takie jak znaki drogowe, piesi i zwierzęta, zakręty, światła, oznakowanie jezdni… Ale aby jeździć naprawdę dobrze, trzeba mieć jeszcze w zapasie wystarczającą ilość szarych komórek, żeby szybko reagować na wszelkie niespodzianki, jakie mogą się przed nami pojawić. Po alkoholu mózg wyłącza szare komórki – nie jesteś w stanie skupić się na tak szerokim spektrum czynności i odpowiednio szybko reagować. Robi się niebezpiecznie.
Niektórzy twierdzą, że jeden głębszy dodaje im kurażu i pozwala uwolnić potencjał – rozluźnia ich, sprawia, że mniej denerwują się przed jazdą oraz daje wrażenie, że jadą lepiej, swobodniej. Jednak to poczucie pewności siebie jest stanem niezwykle zwodniczym. To fałszywy element całej układanki. Dlaczego? Ponieważ poczucie pewności siebie nie wynika bynajmniej z niezachwianej wiary we własne umiejętności. Jest to raczej złudzenie poczucia pewności osiągane w stanie, w którym mózg, w wyniku upojenia alkoholowego, odcina niektóre połączenia nerwowe. Dzieje się tak, aby utrzymać w miarę sprawne funkcjonowanie (o ile można to tak nazwać), co skutkuje zawężeniem zakresu analizowanych bodźców. To wszystko składa się na efekt odczucia, że jesteś lepszy, ponieważ wszystkie wcześniejsze wątpliwości znikają i nie są w stanie przebić się do twojej świadomości. Alkohol nie sprawia, że jedziesz lepiej, daje jedynie złudne poczucie, że tak jest. Jak możesz jeździć lepiej, skoro twoje reakcje są spowolnione, masz zawężone pole widzenia i obniża się twoja zdolność analizy sytuacji? Mniej bodźców to mniej pracy dla mózgu, co w efekcie daje fałszywy obraz własnych możliwości.
Po jednym drinku (lub kilku) jesteś bardziej pewny siebie, ponieważ jesteś mniej ostrożny. A jednocześnie jesteś spowolniony. Problem z fałszywym poczuciem pewności jest taki, że najprawdopodobniej nie kryją się za nim rzeczywiste umiejętności ani doświadczenie, dzięki którym potrafisz zachować ostrożność.
Ci, którym wydaje się, że po kieliszku jeżdżą lepiej, tak naprawdę czekają w długiej kolejce do tragedii – nawet przy niewielkim stężeniu alkoholu we krwi.
Co dokładnie się dzieje z człowiekiem, kiedy pije?
Poszczególne poziomy stężenia alkoholu we krwi wywołują pewne charakterystyczne, fizjologiczne objawy. Każdy może zachowywać się nieco inaczej, ale nasze ciała są tak samo odurzone.
Stężenie alkoholu pomiędzy 0,3 promila a 0,8 promila wprawia nas w stan lekkiej euforii, przyjemnego poczucia rozluźnienia, zwiększonej pewności siebie, gadatliwości, stajemy się bardziej towarzyscy (0,2 promila to w Polsce granica po przekroczeniu której, w razie zatrzymania przez policję, nie będziemy mogli kontynuować jazdy). Jednocześnie niezauważalnie obniża się poziom uwagi, kontrola i ocena sytuacji ulegają zaburzeniu, następuje osłabienie czuciowo-ruchowe oraz utrata umiejętności skutecznego wykonywania zadań.
Stężenie pomiędzy 0,9 promila a 2,5 promila to stan pełnej nietrzeźwości. Poczucie euforii dawno minęło, w zamian opanowuje nas emocjonalna niestabilność. Stan ten cechuje zupełny zanik krytycznej oceny sytuacji, upośledzenie percepcji, pamięci i rozumienia, obniżona reakcja na bodźce, dyskoordynacja ruchowa, zaburzenia równowagi, ostrości widzenia oraz widzenia po zmroku, widzenia obwodowego i odzyskiwania widzenia po tymczasowym oślepieniu, a także wydłużony czas reakcji. Organizm niektórych osób reaguje wymiotami.
A teraz coś, czego prawdopodobnie się nie spodziewałeś. Najnowsze badania sugerują, że zerowy poziom alkoholu w wydychanym powietrzu, który wykazuje alkomat po odpowiednio długim czasie od spożycia, nie oznacza wcale, że jesteśmy trzeźwi. Owszem, alkomat wskazuje zero, ale wcale nie czujemy się trzeźwi, ponieważ nasz organizm nadal doświadcza wszystkich konsekwencji stanu po upojeniu. Możesz ci się wydawać, że odczekałeś wystarczająco dużo czasu, by wsiąść na motocykl, ale twoja jazda może okazać się jeszcze gorsza, niż gdybyś jechał pijany.
Wyciągnij wnioski, czy jazda po alkoholu ma sens
Eksperymenty przeprowadzone z udziałem motocyklistów (linki na końcu artykułu) wykazały, że z każdą kolejną fazą upojenia, ich możliwości jako kierowców drastycznie się pogarszały. Testy prowadzone były w warunkach kontrolowanych, zatem największym niebezpieczeństwem było najechanie na linię, choć zdarzyły się też: utrata równowagi, wypadnięcia z trasy a nawet niemożliwość odnalezienia linii startu! Dodajmy, że uczestnikami eksperymentu nie byli przypadkowi amatorzy z łapanki, ale zawodowi motocykliści z wieloletnim doświadczeniem. I nietrudno podmienić w wyobraźni namalowaną linie na krawężnik, albo barierki. Konsekwencje takiej jazdy są zatrważające.
Co istotne: nie chodzi o to, aby twoją decyzją o nie prowadzeniu motocykla pod wpływem alkoholu rządził strach przed konsekwencjami nieprzestrzegania prawa. Dopuszczalny w naszym kraju poziom alkoholu u kierowcy jest już fazą, w której nie jesteś w stanie okiełznać maszyny i siebie samego. Chodzi więc o autorefleksję i zadanie sobie pytania, czy jesteś gotowy na podjęcie ryzyka. Stawką jest twoje własne życie. Badania pokazują bowiem, że motocykliści ginący na drodze w stanie upojenia, to najczęściej samotni jeźdźcy na opustoszałej, wydawałoby się, prostej drodze.
Weź więc sobie do serca radę Davida Hough: Nie pozwól, by alkohol decydował o twoim życiu i śmierci, i nigdy nie wsiadaj na motocykl, jeżeli piłeś. Pamiętaj też, że decyzję o tym musisz podjąć, zanim twoja ostrość oceny sytuacji zostanie przyćmiona kilkoma głębszymi przy barze.
Powiązane wpisy: